Podczas tegorocznych ferii zimowych już po raz kolejny członkowie
zespołu folklorystycznego „Goślinianie” z Murowanej Gośliny odbyli
wspólne warsztaty z zespołem „Ochotni” z zaprzyjaźnionej Ochotnicy. W
czasie wspólnych spotkań młodzież nabywała nowych umiejętności
tanecznych, kulinarnych oraz manualnych m.in. rzeźba w drewnie i
malowanie na szkle. Oprócz wspólnych zajęć zorganizowanych przez WOK w
Ochotnicy Górnej, młodzież miała też czas na wędrówki po okolicy,
zabawę i integrację.
Chciałabym serdecznie podziękować za zaangażowanie wielu osób w
przygotowaniu dla „Goślinian” miejsc noclegowych w nowopowstałym
Schronisku Turystycznym w Ochotnicy Górnej. Szczególnie dziękuję: Pani
Marii Łojas – Jurkowskiej za okazaną pomoc, Panu Grzegorzowi Wójciakowi
za profesjonalną opiekę nad obiektem i naszą grupą, Panu Sołtysowi
Zdzisławowi Błachutowi za zorganizowanie interesujących zajęć w WOK-u w
Ochotnicy Górnej, Pani Jadzi Siuty za prowadzenie zajęć kulinarnych,
Panu Jarosławowi Buczkowi za warsztaty z rzeźby. Pani Annie Czajce za
warsztaty malowania na szkle, Panu Krzysztofowi Dobrzyńskiemu za
cierpliwość i osobiste zaangażowanie w lekcjach tańca, Panu
Franciszkowi Młynarczykowi za zorganizowanie kuligu oraz kapeli
„Ochotni” za nagranie podkładów muzycznych na potrzeby zespołu
„Goślinianie” Jeszcze raz bardzo dziękuję za miłą gościnę.
Marzenna Karbowska
instruktor zespołu folklorystycznego „Goślinianie”
PRZEMYŚLENIA GORCZAŃSKIE
Jacek Ślewczuk
Ochotnica 2009
Gdzieś w dole ciągnie sanna, wyją psy,
a my tu na górze pochłaniamy świat stopami.
Krocząc przez śnieg, przez wiatr, przez zamiecie,
idziemy do celu, aby poznawać piękno, które zesłał nam Bóg.
Gorce, przykryte grubym śniegiem,usiane smrekami
-widzimy z bliska każdy ich szczegół.
Piękne uczucie -miłość do gór.
Dusza moja, utęskniona rwie się, aby zostać tutaj,
w którejś tam z jodeł, w którymś strumyku, by czuć zapach lasów,
chłód i orzeźwienie zimnej, górskiej wody.
Cicho, cicho, nie płoszcie górskich duchów,
ukrytych w drzewach, strumykach, śpiących pod śniegiem.
Nie płoszcie zwierząt spacerujących po swoich szlakach.
Z resztą, nie ma sie czego bać, delikatny wiatr omiata twarz ze śniegu.
Cicho, cicho, przejdźcie ze spokojem, doświdczeni turyści.
Śnieg obsypuje jodły, kładąc się bezszelestnie na ich skrzydłach,
które nie wytrzymują.
Inne spierają się z nim i wzbijają do lotu swoje zakorzenione ciało.
Strumienie rwą się między nimi i omywaja ich korzenie.
Odkryte do końca, uświadamiają sobie, że są nie lotne
kładą się, aby wydać pokolenie innych, co już na końcu przypomną sobie,
że nie latają.
W nocy, na Turbaczu świecą się małe iskry -to bacówka.
Ciepła, przytulna, ospała.
Dym jałowca wypełnia czarną izbę, siwo zasnutą.
W sieni wisi poroże, ma przypominać bacy o jego pierwszej zdobyczy.
W białej izbie wypala się płomień w piecu,
gaździna skończyła gotować, już dawno położyła się spać.
Pies ułożył się pod piecem, co jakiś czas strzygąc uchem,
aby posłuchać co dzieje się wokół.
To duchy gór przechadzają się nocą, przecierając szlaki tym, którzy wyjdą na nie
i tuląc tych, którzy nie wrócili.