19 stycznia br. w pracowni malarstwa i linorytu w Ośrodku Kultury przy ul. Mściszewskiej 10 spotkali się artyści na nocnym maratonie malarskim. Po raz pierwszy spróbowaliśmy „zarwać noc” i pracować aż do rana w naszej pracowni. Podobnie jak to odbywa się na plenerach malarskich pracujemy w grupie ,ale każdy realizuje swoje pomysły i założenia twórcze. Wszyscy wytrwali do rana, do godziny siódmej i krótko przed wschodem słońca po namalowaniu kilku obrazów zakończyliśmy pierwsze tego typu spotkanie nocnych malarzy.
Vincent van Gogh kiedy malował swoją „Gwiaździstą noc” nocą w plenerze na rondzie swojego kapelusza miał przymocowane świece, które oświetlały mu płótno na sztaludze. To wyobrażenie artysty i jego duch były obecne i tej nocy. Noc to bardzo dobra pora na twórczość, wtedy jawa miesza się ze snem, otwierają się drzwi percepcji, czas płynie inaczej. Kiedy większość śpi albo bawi się w noc weekendową ktoś skupiony maluje obraz, który w świetle dnia nabierze blasku. Malarze jak piekarze stworzyli świeżutkie dzieła. Pachnie jeszcze farbą i terpentyną w pracowni. Prace schną. Po nocnej szychcie przyszedł sen i obrazy, kolory, majaki barwne, wizje senne, mieszanie farby wróciły we śnie. Magiczna noc. Po przespaniu kilku godzin miałem wrażenie jakby się nic nie wydarzyło. Pracownia w dzień pusta wygląda jakby nikogo tam nie było i nic się nie stało. Czasami nie pamiętamy snów, ale wystarczy spojrzeć na obrazy ,żeby uwierzyć że ktoś tu był, że to wydarzyło sięnaprawdę.
Tekst i zdjęcia: Bartłomiej Stefański