Jak robić widowiska plenerowe mogli przekonać się dwaj pracownicy
Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury i Rekreacji, którzy w dniach 15-16
sierpnia br. brali udział w ogromnej imprezie organizowanej w Puy du
Fou – parku rozrywki, położonym 80 km na południe Nantes we Francji.
Marcin Matuszewski – reżyser cyklu spotkań ze znanymi ludźmi kultury
„Kulturalne szabada” oraz scenograf wielu wydarzeń w Murowanej Goślinie
Bartłomiej Stefański mieli okazję podpatrzyć, jak przygotowuje się
naprawdę duże widowiska. Zdobyta wiedza ma szansę być przeniesioną na
rodzimy grunt np. przy organizacji kolejnego widowiska plenerowego
podczas Jarmarku św. Jakuba.
Oto relacja z wyjazdu:
Trudno
mówić o tym miejscu pod kątem typowej rozrywki jak spadające wagoniki
czy szybkie rollercoastery. Jest to niezwykły przykład zwabienia
dziesiątek tysięcy ludzi każdego dnia w celu pokazania fragmentu
historii człowieka lub po prostu piękna przyrody. Mało zachęcające…?
Francja
– 80 kilometrów na południe od Nantes. Do wejścia do parku Puy du Fou
ściągają tłumy ludzi. Przy tej ilości zdawałoby się mieć w perspektywie
czekanie do kas całą wieczność. Jednak wspaniała organizacja sprawia,
że czeka się najwyżej 10 minut. Już przy kasach rzecz niezwykła –
motolotnia a obok niej lecące stado dzikich gęsi… gdzieś dalej widać
balon na uwięzi wznoszący się kilkadziesiąt metrów ponad ziemią,
niedaleko słychać muzykę wprowadzającą w klimat niepokoju i
podekscytowania – co tam jest…? Istota parku jest banalnie prosta –
zaprezentować historyczne i przyrodnicze widowiska… ale w sposób
zapierający dech w piersiach! Czy ktoś z Państwa widział kiedyś
prawdziwe walki gladiatorów, wyścigi rydwanów, lwy na arenie mające
pożreć chrześcijan w koloseum na kilka tysięcy widzów NA ŻYWO? A może
atak wojsk nieprzyjacielskich za pomocą ogromnych maszyn oblężniczych,
który odpierany jest przez zamek wielkości Ratusza w Murowanej
Goślinie, przemieszczający się i plujący kulami ognia? Czy też może
widzieliście państwo łódź wikingów wyłaniającą się z otchłani głębokiej
rzeki podczas ataku tychże na niemal bezbronną wioskę? Jeśli nie, to w
parku Puy du Fou zobaczycie. Widowiska dopracowane do najdrobniejszego
szczegółu, z niezwykle trafnie dopasowaną muzyką wydobywającą się z…
no właśnie… podczas widowisk muzykę słychać w sposób rewelacyjny w
odbiorze co sugeruje sprzęt najwyższej światowej klasy ale nie
zauważycie państwo żadnych głośników, konsol, reżyserek. Tam chodzi o
to aby widz poczuł się jak filmie, do tego stopnia, że podczas jednego
z widowisk kilku widzów bierze czynny udział w ucieczce przed Wikingami.
…
nad trybunami pełnymi publiczności, tuż nad głowami ludzi latają
dziesiątki drapieżnych ptaków: sokoły, orły, sępy… i to wszystko do
niezwykłej muzyki klasycznych kompozytorów. Jeśli nikomu z Państwa
nigdy na głowie nie siedział sokół, to proszę udać się do Puy du Fou, a
tam Państwa marzenie o tym zostanie spełnione.
Długo
by pisać, jak wielkim przedsięwzięciem musiało być stworzenie tak
doskonałego parku, który z każdym widowiskiem wbija widza w
przysłowiowy fotel i sprawia, że trudno uwierzyć w to co się widzi.
Można jedynie pogratulować twórcom, kompozytorom i całej ekipie
dbającej o stronę techniczną scenografii oraz akustykom. W miejscu tym
blednie każdy inny park rozrywki z jednego prostego powodu: dociera on
do gościa w zupełnie inny sposób – poczuj się jak w filmie, odczuj na
własnej skórze jak to jest – poznaj historię i bądź jej uczestnikiem,
przenieś się w czasie – TO JEST MOŻLIWE. Okazało się jednak, że te
wszystkie widowiska są jedynie preludium do nocnego wydarzenia. Otóż po
zapadnięciu mroku w wyznaczone dni w ciągu lata odbywa się tam
największe plenerowe widowisko na świecie „Cinescenie” (… można
pomyśleć, że każde z tych poprzednich takim największym było…).
Trybuny mieszczą około 20 tysięcy ludzi. Sceną jest jezioro, droga
przed nim, zamek i wiele innych zabudowań… Bez obaw można powiedzieć,
że scena ma szerokość około kilometra a głębokość około 500 metrów… (
a zdawało by się, że takie rzeczy nie są możliwe). O samym
przedstawieniu pisać nie będę. Napomknę jedynie, że monument tegoż
widowiska łączy w sobie wszystkie poprzednie, a to i tak jeszcze mało
powiedziane…
Marcin Matuszewski