22 XI 2008 roku. Sobota. Wieczór. Zimno i śnieżnie. Jego ekscelencja
wysiadł z samochodu wraz z przyjacielem od lat, pracownikiem radia
Merkury w Poznaniu. Mowa tu o Jacku Hałasiku, prezenterze radiowym
propagującym w sposób szczególny gwarę poznańską, oraz o Juliuszu
Kublu, który kilka dni przed przyjazdem do Murowanej został Ambasadorem
Polszczyzny podczas wielkiej gali w Katowicach. Stąd ten zwrot
"ekscelencja"…
Juliusz Kubel – twórca Starego Marycha wraz z Jackiem Hałasikiem od
lat tworzą niezwykły duet gwarowy. Bawią publiczność językowymi
niuansami i uszczypliwie dają do zrozumienia, że wiele gwarowych słów
jest nam nie znanych lub błędnie rozumianych.
W sobotni wieczór organizator Szabada zaskoczył ich paroma zadaniami
dotyczącymi rowerowych sportów. Inspiracją do takiego tematu wieczoru
był nieodłączny "rekwizyt" Starego Marycha – rower. Można sprawdzić na
ul. Półwiejskiej w Poznaniu. Stary Marych stoi i trzyma rower. Replikę
pomnika Starego Marycha odsłaniał Juliusz Kubel podczas Szabada.
Niestety Maryś się zbuntował i twierdząc, że ma dosyc takiego stania
idzie sie wybachać nad Rusałkę… i… tyle go widzieli….
Goście musieli wykazać sie niezwykłą kreatywnością podczas
obsługiwania klientów warsztatu rowerowego podczas przerwy na lunch
szefa tegoż przybytku. Prowadzący, natomiat, musiał sam radzić sobie z
organizacją sceny podczas różnych działań ponieważ pan Zenek, co
później sie okazało, miał rowerową kraksę i pogrążył się bezwolnie w
otchłani błotnej.
Nie zabrakło oczywiście Rodzinki Szabada w wykonaniu teatrzyku
Zielona Goś. Po raz ósmy publiczność miała okazję spotkać się z ludźmi
kultury. Tym razem jednak był to ktoś szczególny. Goście, to osoby w
energiczny sposób kultywujący tradycje zamierającej gwary poznańskiej.
Sam Juliusz Kubel był jedną z kilku osób w Polsce uhonorowanych takim
tytułem w Katowicach w obecności najznakomitszych językoznawców i
artystów naszego kraju. Wielki to więc zaszczyt gościć tak znamienite
osoby. Podczas spotkania nawiązali kontakt z publicznością i bawili
gwarowymi opowiastkami i dowcipami. Rzecz tylko w tym, żeby publiczność
czasem pomyślała o swojej obecności na takich imprezach nie przez
pryzmat znanego nazwiska ale przez pryzmat tego co dana osoba sobą
reprezentuje. Takie spotkania, bowiem, należą do rzadkości.